Lush był moim numerem '1' na liście:) Nie ukrywam, że momentowi wejścia do tego sklepu towarzyszyło ogromne podniecenie i radość. Wzięłam koszyk i zaczęłam wrzucać do niego cuda. Kupiłam głównie produkty, o których już pisałam na blogu (tu i tu). Jednak nowość pojawiła się na sam koniec i była gratisem - scrub do ciała o uroczej nazwie Sandy Santa.
1. Działanie
Scrub bardzo się kruszy, więc zaraz po przyjeździe do domu, włożyłam go do pojemnika po jakimś wykończonym kremie. Wydaje się być bardzo wydajny - już mała jego ilość jest wystarczająca do delikatnego pilingu całego ciała. Produkt ładnie współpracuje z wodą, w kontakcie z nią tworzy nawilżającą, przepięknie pachnącą masę, którą należy wmasować w skórę. Pomimo faktu, że jest to piling cukrowy, nie jest bardzo mocnym drapakiem. Olejki w nim zawarte (sandałowy i pomarańczowy) cudownie nawilżają skórę i na dokładkę zostawiają ją pachnącą BOOOOSKO na bardzo długo, a to rzadko się zdarza!
2. Cena
Niestety jest to produkt limitowany:( Kosztował chyba w okolicy 3 - 4 Euro.
do napisania :)
Marta
O proszę, jaki ciekawy, mikołajowy gratis :D
OdpowiedzUsuńno pacz, nie widziałam go w sklepie w piatek :/
OdpowiedzUsuńWłaśnie w Wiedniu też na sklepie go nie było a w koszyczku z gratisami lezał sobie taki samotny:)
Usuńfajny gratia !
OdpowiedzUsuńOryginalny scrub ;)
Udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku :D
Wzajemnie i dzikuje:)
UsuńZabierz mnie kiedyś do tego Wiednia ;(
OdpowiedzUsuńmnie wystarczy, żebyś zabrała mnie do lusha, bo szampon mi się kończy :D
Usuń